Mimo szalejącego koronawrirusa zaplanowane na czwartek pierwsze mecze 1/8 finału piłkarskiej Ligi Europy mają dojść do skutku. Wielu kibiców ostrzy sobie zęby na spotkanie, w którym LASK Linz podejmie Manchester United. Gospodarze tej potyczki są jedną z rewelacji obecnego sezonu Ligi Europy. Mają za sobą osiem meczów, z których przegrali tylko jeden. Mimo że ekipie z Austrii daje się niewielkie szanse w rywalizacji z Manchesterem United, to po dotychczasowych wynikach trzeba stwierdzić, że LASK Linz może sprawić problemy faworytom.
Niezła forma i wyniki meczów osiągane przez LASK Linz muszą robić wrażenie również na piłkarzach Manchesteru United. W zespole z Anglii chyba wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że rywali nie można lekceważyć, bo zwyczajnie może się to źle skończyć. – Zagranie z nimi będzie dla nas nowym doświadczeniem. Dla wielu nazwa tego klubu, jak zgaduję, nie jest zbyt znana – cytuje słowa trenera United, Ole Gunara Solskjeara serwis manutd.pl. – W tym roku w fazie grupowej pokonali Rosenborg, także oczywiście Sporting, więc Bruno [Fernandes] był zaangażowany w spotkania z nimi. Wyeliminowali AZ Alkmaar, z którym graliśmy w grupie.
Mimo że LASK Linz dla wielu w ekipie Czerwonych Diabłów jest anonimowym zespołem, to jednak patrząc na jego wyniki w tej edycji Ligi Europy robią wrażenie. Należy zaznaczyć, że austriacka drużyna jest szczególnie groźna w meczach na własnym stadionie. Do tej pory rozegrała tam cztery potyczki i wszystkie wygrała! W dodatku straciła w nich tylko jednego gola!
Oczywiście piłkarze Manchesteru United nie mają się czego obawiać. Szacunek do rywala, to jedno, a forma sportowa i potencjał piłkarski, to drugie. Czerwone Diabły w ostatnim czasie prezentują dobrą, równą formę. Do czwartkowej rywalizacji goście przystąpią po 10 kolejnych meczach bez porażki. Czy w Austrii dobra passa zostanie przedłużona?