To nie będzie taka kolejka, jak większość. Rozprzestrzeniająca się epidemia koronawirusa sprawiła, że podjęto decyzję o tym, aby mecze PKO BP Ekstraklasy były rozgrywane bez udziału publiczności. Tak będzie w każdym spotkaniu tej serii gier. W piątek na swoim stadionie piłkarze Śląska Wrocław podejmą Raków Częstochowa. Na wsparcie kibiców nie będą mogli liczyć ani jedni ani drudzy. O ile nie powinno mieć to wpływu na gości, o tyle jeśli chodzi o gospodarzy, to można stwierdzić, że mają po swojej stronie o jeden atut mniej niż zazwyczaj. Czy bez dopingu wrocławianie będą w stanie zainkasować komplet punktów?
- Gra przy pustych trybunach nie jest komfortowa. Wygląda to jak sparing, ma niewiele wspólnego z meczem o stawkę, natomiast trzeba być maksymalnie skoncentrowanym. Jeżeli jest to mecz o punkty, to należy wydobyć z siebie maksimum i podejść do sprawy profesjonalnie – cytuje słowa pomocnika Śląska, Krzysztofa Mączyńskiego oficjalna strona klubu.
Po takiej wypowiedzi widać, że piłkarzy – a może bardziej sztab szkoleniowy – czeka trudne zadanie. Głównie chodzi tu o kwestie mobilizacji. Gospodarzom powinno zależeć na wygranej, ponieważ mają do wyrównania rachunki z Rakowem. Jesienią przegrali z nim w Bełchatowie 0:1. Teraz nastawiają się na kolejne trudne spotkanie, ponieważ częstochowianie są w niezłej dyspozycji. - Przygotowujemy się pod każdego przeciwnika, gramy u siebie i mamy chęć odegrania się za porażkę w poprzedniej kolejce – przyznał Mączyński.
On i jego koledzy we Wrocławiu przegrali w tym sezonie tylko raz – w grudniu z Legią Warszawa. Jednak początek 2020 roku w ich wykonaniu nie jest szczególnie udany. Śląsk legitymuje się bilansem dwa zwycięstwa, dwa remisy, dwie porażki. Dokładnie taki sam bilans mają piłkarze Rakowa. Tyle jednak, że oni zanotowali bardzo słaby start ligowego grania w 2020 roku, a w trzech ostatnich kolejkach nie przegrali.